Blitz w Erytrei Erytrea, Korea Północna Afryki, jeden z najbiedniejszych krajów świata oraz najbrutalniejszy reżim który ostał się na planecie po upadku Kim Jong Una. Reżim znany przede wszystkim ze swoich pacyfikacji wielu grup etnicznych o których świat wiedział jedynie od uciekinierów z kraju, gdyż żaden dziennikarz czy korespondent nie wjechał tam od ponad 25 lat.
Wszystko się zmieniło wraz z rozpoczęciem etiopskiej inwazji na ten mały afrykański totalitaryzm, zwany też rakiem afryki. 85 letni prezydent Isajas Afewerki natychmiast ogłosił mobilizację w całym kraju, co zapewniło reżimowi ogromne ilości mięsa armatniego, jako że służba w wojsku trwa tam nawet do 70 roku życia, to tajna policja miała łatwe zadanie, wparowując od domu do domu i wyciągając mężczyzn by rzucić ich na najeźdźcę.
Po przeciwnej stronie barykady stały siły Etiopii, państwa o niezbyt rozwiniętych wartościach demokratycznych czy liberalnych, siły które przede wszystkim ktoś dozbroił w nowoczesny sprzęt. Dla Etiopczyków była to historyczna szansa na pomszczenie braci poległych w wojnie o Badme i odzyskanie zabranych przez ONZ ziem.
Choć siły obydwu stron były wyrównane, a Erytrea gotowa na odparcie ataku, ich mur zbudowany z poborowych okazał się opłakany w skutkach. Nowoczesny sprzęt Etiopii pozwolił nawiązać im walkę bez możliwości odpowiedzi ze strony oponenta, co po szybkich trzech dniach walki doprowadziło do dziesiątek tysięcy zabitych wrogów i minimalnych strat własnych. Siły prezydenta Afewerki uciekły wgłąb kraju, kryjąc się po górach i miastach, gdzie mogli prowadzić sensowną obronę. To również nie pomogło, siły etiopskie po prostu anihilowały całe przecznice miast precyzyjnym ostrzałem artyleryjskim, nie chcąc tracić tam swoich żołnierzy, co poskutkowało ogromnymi stratami wśród ludności cywilnej oraz licznymi oskarżeniami o zbrodnie wojenne. Nagły wybuch konfliktu nie pozwolił na dotarcie praktycznie żadnego dziennikarza na miejsce, stąd wielu zaczyna podejrzewać że wewnątrz kraju mogą się dziać mroczne rzeczy…
Jądro ciemnościKolejnym teatrem wojny w Afryce okazała się granica DRK z Republiką Konga, a następnie Gabonem. Niczym niesprowokowany atak Demokratycznej Republiki Konga wstrząsnął światem, dolewając tylko oliwy do ognia w jednym wielkim chaosie który ogarnął kontynent. Po błyskawicznej ofensywie Etiopii tutaj spodziewano się tego schematu, jednak świat szybko dostał na talerzu zupełnie inny obraz wojny. Mozolny. Krwawy. Bezlitosny.
Wielu analityków podkreśla, że DRK zakładało łatwy upadek rządu Konga po pierwszych dniach walki w których trzymali inicjatywę. Faktycznie, zaskoczone wojska obrońców stawiały mizerny opór, co pozwoliło najeźdźcy wbić się klinem wgłąb kraju, a osiągnąwszy granicę z Gabonem… nie zatrzymano się, rozpoczynając drugą wojnę. Ta pewność siebie zgubiła sztab generalny, gdyż szybko skonsolidowane siły Gabońsko-Kongijskie stworzyły silną linię obrony, a nawet rozpoczęto lokalne małe kontrofensywy, wyzwalając po kilka-kilkanaście wsi. Jedyną przewagą sił DRK jest lotnictwo, co pozwala dzień w dzień bombardować siły koalicji. Jest to dość znaczące, gdyż ciężki teren jakim jest dżungla równikowa uniemożliwia używanie ciężkiego sprzętu, więc walki opierają się na piechocie, artylerii oraz siłach powietrznych. Zdolność do eliminacji wrogiej artylerii bez dwóch zdań ocaliła ofensywę, jednak ta zeszła do ślimaczego tempa i bez nowoczesnych śmigłowców oraz wyspecjalizowanych oddziałów może być naprawdę ciężko przedrzeć się wgłąb terenu koalicji.
Żeby tego było mało, z terenów okupowanych zaczynają napływać zgłoszenia masowych gwałtów oraz egzekucji, jednak brak dostępu do tych ziem utrudnia ocenienie wiarygodności oskarżeń.
Ostatnie tango w Dodomie
Ostatnią napaścią tego kwartału w Afryce był atak Mozambiku na Tanzanię. Mozambik nie należy do mocarstw regionu, ale ma jedną zaletę - ma za swoimi plecami RPA które bez wątpienia dostarczyło mu nowoczesnej broni i ciężkiego sprzętu. Ta modernizacja sił mozambijskich pozwoliła im stworzyć silny trzon armii wsparty licznymi poborowymi, co okazało się zbawienne podczas inwazji na Tanzanię, gdyż obrońcy nie odpuszczali żadnego metra ziemi. Aż 35% Tanzanii stanowią muzułmanie, którzy ogłosili dżihad przeciwko katolickiemu najeźdźcy. Fanatyzm jest ogromny i powrócono do starych taktyk. Dzieci-samobójcy, IED przy drogach, samotne wilki ostrzeliwujące patrole, a przede wszystkim wojsko które odmówiło poddania się i walczyło aż do samego końca. Najdłuższa i najkrwawsza była bitwa o Dodomę która została ostatnim bastionem sił rządowych. Zgodnie z zapowiedzią, dżihadyści bronili każdej ulicy, co zmusiło Mozambijczyków do wypalenia budynku po budynku przy użyciu miotaczy ognia. Dodoma została największymi zgliszczami cywilizacji na świecie, a w social mediach jest symbolem chaosu w afryce. Strach przed rozszerzeniem się konfliktu na resztę kontynentu popchnął Kenię i Ugandę do dołączenia do SACD.